
Historia rodziny Palica
Wypędzenia polskiej ludności z perspektywy naszej rodziny

1. Wprowadzenie
Rodzina ze strony matki naszego ojca pochodzi z miejscowości Dawidów koło Lwowa. Dziś nazywa się Davydiv i znajduje się w obwodzie lwowskim w zachodniej Ukrainie, 15 kilometrów na południowy wschód od Lwowa. Obecnie mieszka tam mniej niż 5000 Ukraińców, ale do przymusowego przesiedlenia w 1946 r. zamieszkiwali ją głównie Polacy. Ponieważ zajmowałyśmy się losami wsi do czasu wysiedlenia ludności polskiej, odtąd będziemy używać nazw „Dawidów” i „Lwów”.
Głównymi bohaterami naszej opowieści są Władysław Palica i Helena Palica z domu Klimasiewicz, nasi pradziadkowie. Obie rodziny mieszkały w Dawidowie od pokoleń. Pierwszy pisemny ślad nazwiska Palica, jaki udało nam się odkryć, pochodzi z 1682 roku[1]. Jednak ze względu na brak ciągłości w źródłach, byliśmy w stanie udokumentować nieprzerwaną historię rodziny dopiero od 1794 roku. Z kolei rodzina Klimasiewiczów pochodziła z Mikołajowa nad Dniestrem i osiedliła się w Dawidowie w połowie XIX wieku[2].

2. Życie w Dawidowie do 1946 r.
Dawidów istnieje od wielu stuleci: najwcześniejsza zachowana pisemna wzmianka o nim pochodzi z kroniki miasta Lwowa z 1386 roku[3], jednak wioska została prawdopodobnie założona już w XII wieku[4]. W tym czasie wieś należała do Królestwa Polskiego (od 1569 r. do szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów). Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 r. Cesarstwo Austriackie przejęło rządy nad południowo-wschodnią częścią Polski, w tym nad polską ludnością Dawidowa. Niemniej jednak polska kultura i język, a także wiara rzymskokatolicka pozostały głęboko zakorzenione w społeczeństwie. W Dawidowie znajdował się dwór, a ludność składała się głównie z małorolnych chłopów. Stopniowo, wraz z uprzemysłowieniem, coraz więcej robotników było zatrudnianych w fabrykach lub pracowało jako rzemieślnicy we Lwowie. Nasz prapradziadek Wojciech Palica, urodzony w 1898 roku, pracował na przykład w gorzelni we Lwowie, a jego syn Władysław, urodzony w 1922 roku, był zatrudniony jako ślusarz w lwowskim Przedsiębiorstwie Komunalnym.
Jedną z decyzji traktatu wersalskiego po I wojnie światowej było utworzenie tzw. II Rzeczypospolitej w 1918 r., Decyzja ta nie była jednak popularna wśród ludności ukraińskiej, której nie udało się wynegocjować własnej niepodległości. Napięcie wśród ludu wywołało już w 1918 roku wojnę między Ukraińcami a Polakami w okolicach Lwowa. Nasz prapradziadek Wojciech Palica z Dawidowa brał udział w obronie Lwowa jako dowódca plutonu[5].
Wojna z Ukraińcami jeszcze się nie skończyła, gdy Polacy stanęli w obliczu nowego zagrożenia. Sowieci nie chcieli zaakceptować niepodległości Polski i w 1920 roku rozpętali brutalną wojnę przeciwko II Rzeczypospolitej. Południowo-zachodni front Armii Czerwonej zbliżył się do zdobycia Lwowa w sierpniu 1920 roku, ale nie zdołał zająć miasta. Walki wokół Lwowa toczyły się również w Dawidowie, który został zajęty przez Sowietów 20 sierpnia 1920 r. i okupowany przez jeden dzień. Wojna polsko-sowiecka zakończyła się traktatem pokojowym w Rydze, który ustalił granicę polsko-sowiecką około 250 kilometrów na wschód od linii Curzona. Polska uznała tym samym utworzenie Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, co praktycznie oznaczało koniec marzeń Ukraińców o niepodległym państwie. Zwiększyło to i tak już istniejące napięcia narodowościowe między Ukraińcami i Polakami[6].
Przez kolejne dwie dekady Polska starała się rozwijać młode państwo. Ten proces został przerwany, gdy 1 września 1939 r. Polskę zaatakowały Niemcy. Front niemiecki dotarł do Lwowa 12 września 1939 roku[7] Natarcie Wehrmachtu zostało zatrzymane przez niemiecko-sowiecki traktat o przyjaźni i granicy z 28 września 1939 r. (znany jako pakt Ribbentrop-Mołotow lub pakt Hitler-Stalin). Ustanowił on granicę, która przebiegała przez powiat lwowski[8]. Wschodnie tereny powiatu, w tym Dawidów, weszły w skład Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Okupacja sowiecka nie oznaczała dla Dawidowiaków niczego dobrego. W tym czasie ludność polska doświadczyła prześladowań politycznych, kolektywizacji rolnictwa, wymuszania przyjęcia obywatelstwa radzieckiego, załamania gospodarczego i deportacji na Syberię[9].
W tym czasie nasi pradziadkowie nie byli jeszcze małżeństwem. Nasza prababcia Helena Klimasiewicz (później Palica) mieszkała jeszcze z rodzicami Stanisławą i Janem Klimasiewiczami oraz starszą siostrą Marianną Klimasiewicz. W 1939 roku Helena uczęszczała jeszcze do gimnazjum we Lwowie[10]. Pod okupacją sowiecką musiała jednak przenieść się do „Niepełnej Szkoły Średniej” w Dawidowie, która była administrowana przez Ludowy Komisariat Oświaty Ukraińskiej Republiki Radzieckiej[11]. Nasz pradziadek Władysław Palica nadal mieszkał z rodzicami Agnieszką i Wojciechem w Dawidowie.
Sojusz niemiecko-radziecki okazał się bardzo krótkotrwały, gdyż już w czerwcu 1941 roku Niemcy zaatakowali tereny położone na wschód od uzgodnionej granicy[12]. Granica przebiegała przez powiat lwowski, co oznaczało, że przekroczenie granicy przez Niemców miało bezpośredni wpływ na Dawidowiaków. Po 2 latach uciążliwej okupacji sowieckiej niektórzy mieszkańcy Dawidowa mieli nadzieję na lepszą przyszłość. W związku z tym część z nich w lipcu 1941 r. witała Niemców z otwartymi ramionami i z kwiatami w ręku[13]. Rodziny, w których domach stacjonowali Niemcy, wspominały, że armia niemiecka była znacznie bardziej zdyscyplinowana i cywilizowana niż wojska radzieckie. W naszej rodzinie przekazywano sobie ustne opowieści o niemieckim żołnierzu o imieniu Erwin, który kwaterował u naszych pradziadków w 1942 roku. Uczył on naszą prababcię jeździć na motocyklu i bawił się z jej rocznym kuzynem Adamem. Generalnie jednak ludność polska była traktowana okrutnie.
Gdy front przemieścił się dalej na wschód, Niemcy utworzyli Dystrykt Galicja, należący do Generalnego Gubernatorstwa dla okupowanych ziem polskich[14]. Mieszkańcy okupowanych wsi, w tym Dawidowa, musieli podczas okupacji niemieckiej oddawać tzw. kontyngenty żywnościowe, takie jak mleko i zboże[15]. Za niedostarczenie lub niewystarczającą ilość dostaw groziły kary, do aresztowania włącznie. Gestapo często również biło mieszkańców, którzy nie wywiązywali się z obowiązkowych dostaw[16].
Niemcy wprowadzili również powszechny obowiązek pracy przymusowej, początkowo od 18 do 60 roku życia, później już od 14 roku życia. Początkowo te roboty przymusowe odbywały się w okolicach Lwowa, później także w głębi Rzeszy. Również nasz stryjeczny pradziadek Stanisław Klimasiewicz został wysłany do pracy przymusowej przy budowie obozu koncentracyjnego na Majdanku pod Lublinem około 1942 roku.
Niemiecki atak na Związek Radziecki odnowił nadzieję Ukraińców na posiadanie własnego niepodległego państwa. Ludność ukraińska zgotowała więc niemieckiej armii ciepłe powitanie, co niemieccy okupanci odwzajemnili, przyznając Ukraińcom niektóre urzędy średniego szczebla. W 1941 roku Niemcy utworzyli również Ukraińską Policję Pomocniczą, której dobrowolni członkowie pomagali niemieckim okupantom w ich działaniach[17]. Wielu z tych ukraińskich policjantów pomocniczych dołączyło później do Ukraińskiej Powstańczej Armii (Ukrajinska Powstanska Armija - UPA), która rozpoczęła mordowanie ludności polskiej w 1942 roku.
Mieszkańcy Dawidowa wprowadzili straże sąsiedzkie, aby utrudnić ataki. W obawie przed napaściami ukraińskich nacjonalistów ludność zaopatrywała się w broń i budowała kryjówki w piwnicach. W lipcu 1943 r. doszło do zbrojnego napadu nacjonalistów ukraińskich na kilka wsi w powiecie lwowskim, w tym na Dawidów, gdzie spalono 3 gospodarstwa i zabito 9 osób[18]. Ujawniły się wówczas obecne od dwóch dekad w części ludności ukraińskiej napięcia nacjonalistyczne, co przyczyniło się również do wzrostu strachu i wrogości wobec Ukraińców wśród Polaków.
Od połowy 1943 r. wojska radzieckie przejęły inicjatywę i zaczęły wypierać Niemców z terytorium Związku Radzieckiego na zachód. Do połowy 1944 r. ZSRR zdołał odepchnąć Niemców aż do wcześniej uzgodnionej granicy[19]. W lipcu 1944 r. wojska niemieckie opuściły Dawidów i rozpoczęła się druga okupacja sowiecka[20]. Do października 1945 r. rządziły tam władze wojskowe, później zastąpione przez cywilne. Pierwsze aresztowania i deportacje rozpoczęły się zaledwie miesiąc po wkroczeniu Sowietów. W tym czasie wielu Polaków zostało zesłanych na Syberię do pracy przymusowej przez Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł - NKWD). Stopniowo stawało się coraz bardziej jasne, że okolice Lwowa nie będą już należeć do Polski. Dla wielu Polaków radość z zakończenia II wojny światowej została przyćmiona niepokojem o to, co stanie się ze wschodnią granicą Polski.
Dawidów był wówczas dużą wsią liczącą około 600 domów. Infrastruktura na tych terenach nie była jeszcze w pełni rozwinięta. Niektórzy mieszkańcy zastąpili już swoje drewniane domy budynkami murowanymi, ale ze względu na surowe zimy domy były ocieplone słomą. Nie było jednak bieżącej wody. Kobiety zwykle spędzały kilka kolejnych lat w ciąży, często bez odpowiedniej opieki medycznej, za to przy konieczności żmudnej pracy w polu. Na skutek tego panowała wysoka śmiertelność, zarówno wśród matek, jak i dzieci.
Na przykład nasz prapradziadek Jan Klimasiewicz, urodzony w 1891 roku, był jednym z zaledwie trzech z czternaściorga dzieci, które przeżyły wczesne dzieciństwo. Jego matka Franciszka Klimasiewicz, z domu Blicharska, zmarła już w wieku 46 lat. Z biegiem czasu warunki życia stopniowo się poprawiały, i już jedno pokolenie później Jan Klimasiewicz i jego żona Stanisława Klimasiewicz mieli tylko dwie córki, z których obie dożyły dorosłości. Jedną z nich była nasza prababcia Helena.
Ilustracja 1. Dawidów w latach 30-tych
Ilustracja 2. Świadectwo gimnazjalne Heleny Klimasiewicz, Lwów 1939 r.
Ilustracja 3. Świadectwo Heleny z sowieckiej szkoły, Dawidów 1941 r.
Ilustracja 4. Potwierdzenie dostawy mleka, Stanisław Klimasiewicz, Dawidów 1944 r.
Ilustracja 5. Stanisław Klimasiewicz po powrocie z przymusowych robót w Majdanku ze swoimi kuzynkami, Dawidów 1942 r.
Ilustracja 6. Wesele w Dawidowie, 1932 r. (w tle widoczne słomiane ocieplenie domu)

3. Przesiedlenie
7 października 1944 r. PKWN utworzył Państwowy Urząd Repatriacyjny (PUR), którego początkowym zadaniem było przesiedlenie ludności polskiej z republik radzieckich. Od maja 1945 r., po konferencji jałtańskiej, kompetencje PUR zostały rozszerzone o organizację osadnictwa polskiego na nowo przyłączonych ziemiach północnych i zachodnich[21]. Aby wzbudzić entuzjazm ludności dla nowych ziem polskich i przekonać ją do osiedlania się na nich, rząd komunistyczny propagował mit „Ziem Odzyskanych”, według którego tereny przejęte od Niemców już przed wiekami należały do Polski.
Pomimo tej nazwy, przesiedlenie oznaczało dla Polaków, podobnie jak dla Niemców, wypędzenie z ich wielowiekowej ojczyzny do zupełnie obcego regionu. Ze względu na trudności finansowe i kadrowe minęło kilka miesięcy, zanim PUR był w stanie w miarę sprawnie przeprowadzać przesiedlenia.
Już 11 października 1944 r. zaczęły pojawiać się w powiecie lwowskim ogłoszenia o przesiedleniach przygranicznych i możliwościach przesiedlenia. W Dawidowie i pozostałych okolicach Lwowa zaufanie do PKWN było ograniczone i wielu nie zamierzało opuszczać swoich domów. Ponadto nie zapadły jeszcze dokładne decyzje dotyczące wschodniej granicy Polski i wśród mieszkańców Dawidowa wciąż utrzymywała się nadzieja, że może jednak uda im się pozostać w ojczyźnie. Przed upływem pierwotnie planowanego terminu rejestracji do przesiedlenia, 15 listopada 1944 r., zarejestrowało się zaledwie 1% ludności. Od początku 1945 r. służby bezpieczeństwa ZSRR zaczęły nasilać represje wobec Polaków, zwłaszcza tych, którzy zachęcali innych do pozostania[22]. W tym samym czasie komunistyczny Związek Patriotów Polskich (ZPP) rozpoczął kampanię zachęcającą ludność do przesiedleń. Proces ten przebiegał jednak bardzo powoli: w Dawidowie pierwsze zebranie w sprawie rejestracji przesiedleńców zorganizowano dopiero w połowie lutego 1946 roku. Dopiero objęcie kierownictwa Komitetu Przesiedleńczego w Dawidowie przez miejscowego proboszcza, księdza Stanisława Sadowskiego, przyspieszyło rejestrację[23]. Podróż w nieznane przerażała wielu, ale po ogłoszeniu, że ci, którzy pozostaną na miejscu, będą musieli przyjąć obywatelstwo sowieckie, większość zdecydowała się ostatecznie opuścić ojczyznę. Jeśli ktoś nie zarejestrował się na czas, tak jak Tekla Grab, z domu Klimasiewicz, najstarsza siostra Jana Klimasiewicza, nie zezwolono mu na wyjazd[24]. Ponadto Związek Radziecki rozpoczął już przesiedlanie Ukraińców w okolice Lwowa, aby zniechęcić Polaków do pozostania. Jeśli nie było wolnych domów, Ukraińcy mogli być również dokwaterowani do pozostałych jeszcze na miejscu polskich rodzin[25].
Kolejnym krokiem po rejestracji było uzyskanie tzw. karty ewakuacyjnej. Po jej otrzymaniu mieszkańcy musieli opuścić Dawidów w ciągu 15 dni[26]. Aby otrzymać taką kartę ewakuacyjną, konieczne było zdanie dowodu osobistego[27]. Jednocześnie należało złożyć opis mienia pozostawionego[28]. Było to bardzo ważne jako podstawa do uzyskania odszkodowania od państwa polskiego po przyjeździe na „Ziemie Odzyskane”. Ponieważ wprowadzono limit wysokości odszkodowania na osobę, wielu mieszkańców starało się je zmaksymalizować, dzieląc wartość swojego majątku pomiędzy różnych członków rodziny. Nasza stryjeczna babcia wspominała, że jej ciocia Emilia, która mieszkała we Lwowie, dostała od swojego dziadka część należącej do niego ziemi, co miało ułatwić jej samodzielne życie w nowym miejscu zamieszkania[29].
Następnie pakowano dobytek. Ubrania z szaf wkładano do skrzyń. W miarę możliwości zabierano również szafy. Wielu drobnych rolników z Dawidowa zabierało ze sobą inwentarz żywy i maszyny rolnicze[30]. Nie było żadnych regulacji dotyczących bagażu, oprócz tej, że zabierało się tyle, ile mieściło się w wagonach. Jeśli rodziny spakowały więcej, niż mogły zmieścić w pociągu, musiały zostawić nadmiar na peronie[31]. Tymczasem ludność ukraińska starała się za niewielkie pieniądze odkupować od repatriantów, którzy jeszcze nie wyjechali, różne maszyny i narzędzia, zdając sobie sprawę, że polscy przesiedleńcy i tak nie będą w stanie zabrać ich ze sobą[32].
Nasza prababcia Helena Klimasiewicz, w chwili wysiedlenia miała 21 lat. Przed wyjazdem zakochała się we Władysławie Palicy i w obawie, że mogą zostać rozdzieleni podczas przesiedlenia postanowili pobrać się na Wielkanoc 1946 r., jeszcze przed wyjazdem. Okazało się to trudniejsze niż przypuszczano, jako że większość mieszkańców Dawidowa, w tym miejscowy ksiądz, wyjechała już na początku kwietnia 1946 roku. Inne kościoły rzymskokatolickie w okolicy również nie miały już księży, dlatego Helena i Władysław początkowo wzięli ślub cywilny, ale ostatecznie pobrali się w grekokatolickim kościele we Lwowie[33].
Opinie na temat dokładnych dat transportów są bardzo rozbieżne, a nie udało nam się znaleźć żadnych zachowanych oficjalnych dokumentów na ten temat. Możemy jedynie powiedzieć, że transporty dla Dawidowiaków odjeżdżały między początkiem lutego a początkiem maja 1946 roku. W Dawidowie znajdowała się stacja kolejowa, ale nie posiadała rampy załadunkowej, dlatego mieszkańcy Dawidowa odjeżdżali pociągami towarowymi z Sichowa (następny przystanek w kierunku Lwowa).
Transport nie przypominał wcale podróży pociągiem, jakie znamy dzisiaj. Pociągi zwykle składały się z wagonów towarowych i węglarek (te ostatnie pozbawione były dachów), a często też w dużej mierze z lor, które nie miały nawet ścian. Na przykład transport nr 4575, którym podróżowała większość naszej rodziny, składał się z 34 wagonów krytych i 21 węglarek[34]. Chociaż wagony były pierwotnie przeznaczone dla 2-3 rodzin lub około 16 osób, rzeczywista ilość pasażerów bywała różna. Żywy inwentarz małorolnych chłopów był zwykle przechowywany w osobnych wagonach, ale zdarzały się również transporty, w których ludzie dzielili wagon ze swoimi zwierzętami[35]
Karmienie zwierząt okazało się poważnym problemem, ponieważ nie było wiadomo, jak długo potrwa podróż pociągiem. Z tego powodu pasażerowie często umawiali się z maszynistą na przerwy w podróży, podczas których zbierali leżącą wokół słomę i trawę. Niektórzy miejscowi właściciele strzelali nawet do repatriantów, aby powstrzymać ich przed kradzieżą siana[36]. Podróż trwała kilka tygodni, a pasażerowie nie wiedzieli dokąd jadą. Z reguły byli przez PUR wysyłani od jednej stacji kolejowej do kolejnej, gdzie mogli zaopatrzyć się w żywność. Pociągi często zatrzymywały się na dłużej na stacjach pośrednich, ponieważ maszyniści strajkowali, aby dostać łapówki, lub po prostu dlatego, że infrastruktura była całkowicie przeciążona. Czasami trzeba było przepuszczać pociągi wojskowe[37]. Ponieważ tory w Związku Radzieckim mają inną szerokość niż w Polsce i Niemczech, transporty musiały wymieniać wagony na granicy. Według ustnych przekazów naszej rodziny, transport trwał trzy tygodnie, z czego większość czasu pasażerowie spędzali w oczekiwaniu na następny pociąg. Dojechali aż do Płotów (obok Szczecina), gdzie przesiedleńcy ponownie przekupili maszynistę, by zabrał ich z powrotem na wschód. Ten zgodził się i wyruszył pociągiem z powrotem w tym kierunku. Podczas długiej podróży pociągiem zmarła jednak siedemdziesięciopięcioletnia babcia Heleny Palicy, Wiktoria Patyk z domu Jarosz. Kiedy pociąg zatrzymał się w Ścinawie, nasza rodzina wysiadła, aby ją pochować. Po jej pogrzebie nie chcieli już kontynuować podróży i postanowili osiedlić się w okolicach Ścinawy.
Ci, którzy musieli opuścić swoje domy podczas wojny, mieli ogromne problemy z odnalezieniem swoich rodzin po jej zakończeniu. Poczta ledwo funkcjonowała, infrastruktura była zniszczona, a do tego w tym samym czasie przesiedlano kilka milionów ludzi. Nasza stryjeczna babcia Józefa Kulczycka z domu Klimasiewicz (i jej matka Maria Klimasiewicz z domu Huk) nie zakończyły swojej wędrówki po „wielkiej przeprowadzce”. Jej ojciec Stanisław Klimasiewicz walczył na froncie i został ranny. Trafił do szpitala Czerwonego Krzyża w Lublinie, skąd przed wyjazdem Dawidowiaków napisał do swojej żony Marii Klimasiewicz. Ponieważ musiała już wyjeżdżać i nie wiedziała, dokąd dojedzie pociąg z Dawidowa, uzgodnili listownie, że Maria odbierze Stanisława z Lublina, jak tylko przyjedzie na „Ziemie Odzyskane”. Kilka miesięcy po przyjeździe pojechała więc do Lublina z 4-letnią wówczas córką Józefą[38]. Prywatne podróżowanie pociągiem tuż po wojnie było przygodą samą w sobie. Nie było planów podróży, a wiele osób czekało na stacjach na pociąg, nie wiedząc, czy, kiedy i w jakim kierunku przyjedzie. Niektóre linie kolejowe zostały zniszczone, więc często zmieniano ich trasy. Same pociągi również były nieprzewidywalne: Czasem przyjeżdżał pociąg osobowy, czasem towarowy, a czasem nawet kilka węglarek. Podróż ze Ścinawy do Lublina musiała trwać kilka tygodni, a o komforcie nie było mowy. Nasza stryjeczna babcia pamięta, że w czasie tej podróży sypiała w wannie wypełnionej słomą[39].
Ilustracje 7. i 8. Propagandowe plakaty dla „Ziem Odzyskanych", lata 40-te
Ilustracja 9. Karta ewakuacyjna, Roman Kotiuszko, Lwów 1946 r.
Ilustracja 10. Opis mienia pozostawionego, Maria Klimasiewicz, Dawidów 1946 r.
Ilustracja 11. Instrukcja handlowo-taryfowa dla transportu nr 4575, Pyskowice 1946 r.

4. Przybycie na Nowe
W sąsiedztwie Ścinawy znajdują się dwie niewielkie wsie o nazwach Lasowice i Krzyżowa. Ze względu na późne przybycie Dawidowiaków, trudniej było im znaleźć mieszkanie. Jednak dzięki temu, że rodziny nie były rozdzielane w pociągach, mogły nadal mieszkać blisko siebie. Na przykład Władysław Palica początkowo mieszkał w gospodarstwie w Krzyżowej z żoną Heleną z Klimasiewiczów (nasi pradziadkowie) i kolejnymi 10 osobami z dalszej rodziny[40]. Było to duże gospodarstwo z piętrowym budynkiem mieszkalnym i kilkoma murowanymi budynkami gospodarczymi. Stanisława Klimasiewicz z domu Patyk wraz z mężem Janem zamieszkali w mniejszym obejściu nieopodal. Budynek mieszkalny został zbombardowany, więc więcej osób nie mogło tam zamieszkać. Małżonkowie musieli przerobić jeden z małych budynków gospodarczych na mieszkanie. Nasza babcia Teresa Biszta z domu Palica opowiadała, że w zniszczonym domu pozostał tylko piec chlebowy, w którym jej babcia Stanisława piekła pyszny chleb.
Chociaż Niemcy wyjeżdżając nie mogli zabrać ze sobą wyposażenia swoich domów, w 1946 r. pozostało w nich niewiele mebli i artykułów gospodarstwa domowego. Wynikało to z faktu, że wielu szabrowników korzystało z chaotycznej sytuacji od końca 1944 r. i swobodnie zaopatrywało się w opuszczonych domach[41]. Dlatego domy były zniszczone: Wymontowywano okna i drzwi, kradziono meble... Nasza stryjeczna babcia Józefa Kulczycka opowiadała, że na początku mieli tylko własne łóżka, które zabrali ze sobą jeszcze z Dawidowa. Nie było materaców, a z powodu wielkiej biedy spali tylko na słomie ułożonej na deskach[42].
8 marca 1946 r. komunistyczny Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej wydał Dekret o majątkach opuszczonych i poniemieckich[43]. Stwierdzał on, że wraz z przejęciem dawnych terenów niemieckich, cały pozostawiony tam majątek został przejęty przez państwo polskie. To z kolei oznaczało, że repatrianci mogli w zasadzie sami wybierać swoje domy. W pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej było wiele domów do wyboru i były one dobrze wyposażone. Później, gdy przybyli Dawidowiacy, większość domów była już zajęta, a pozostałe były w większości w złym stanie. Niemniej jednak te „poniemieckie” domy wydawały się luksusowe w porównaniu z tymi w ojczystych stronach.
Ludzie, którzy wcześniej nie mieli elektryczności w domu, dziwili się, że w niektórych niemieckich gospodarstwach nawet obory były oświetlone elektrycznie[44]. Po wprowadzeniu się do pustego domu należało zgłosić ten fakt władzom lokalnym. Aby uzyskać rekompensatę za mienie pozostawione we wschodniej Polsce, należało posiadać dokładną dokumentację pozostawionego majątku. W pierwszych latach nieliczni szczęśliwcy otrzymywali akt nadania ziemi wydany przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych[45], który umożliwiał nabycie własności przydzielonej ziemi po określonym czasie. Wkrótce jednak rząd ludowy zaczął krytykować sam koncept własności prywatnej i reszta musiała zadowolić się umowami wieczystej dzierżawy.
Ponieważ w okresie powojennym na Śląsku prawie nie było pieniędzy, ludzie musieli używać innych środków płatniczych: Jednym z przykładów może być bimber (wysokoprocentowy alkohol domowej roboty). Tak krótko po wojnie wiele rzeczy było jeszcze niepewnych. Szczególnie linia graniczna wydawała się być źródłem wielu wątpliwości. Niektórzy ludzie żyli na spakowanych walizkach aż do lat pięćdziesiątych, częściowo ze strachu przed powrotem Niemców, a częściowo w nadziei, że sami będą mogli wrócić do swojej starej ojczyzny. Pomogło to, że w większości przypadków całe wioski były przesiedlane razem, a rodziny i przyjaciele, znajomi i sąsiedzi mogli nadal wspierać się nawzajem. To wzajemne zaufanie i zrozumienie ułatwiało radzenie sobie z utratą ojczyzny. Józefa Kulczycka opowiedziała nam, jak dużo grało się, śpiewało i piło w pierwszych latach po przyjeździe[48]. Na ogół nie panowało przygnębienie mimo biedy. Dopiero kiedy dzieci przesiedleńców zaczęły dorastać, zmieniło się nastawienie Polaków. Z czasem repatrianci zaakceptowali Śląsk jako swój nowy dom i zaczęli czuć się tam jak u siebie.
Nasz pradziadek Władysław pracował w zakładach komunalnych we Lwowie jeszcze przed „wielką przeprowadzką”. Nigdy nie pracował na roli i zaraz po przyjeździe znalazł pracę we Wrocławiu. Początkowo jeździł do Wrocławia pociągiem i przyjeżdżał do Krzyżowej tylko w niedziele. Z czasem jednak jego rodzina powiększyła się, a kiedy w 1951 r. urodziła się nasza babcia Teresa, zaczął szukać mieszkania we Wrocławiu. Pomogła mu sieć społecznościowa Dawidowiaków: przyjaciel Władysława z Dawidowa, który już od jakiegoś czasu mieszkał we Wrocławiu, powiedział mu, że ktoś wyprowadza się z domu na Maślicach Małych. Maślice były osiedlem wybudowanym 20 lat wcześniej dla wrocławskich bezrobotnych, które miało pewne zalety. Choć domy nie były duże i charakteryzowały się stosunkowo niskim standardem, były wyposażone w przydomowe działki, z których rodziny mogły się wyżywić. Ponieważ Maślice znajdowały się na obrzeżach miasta, możliwe było nawet uprawianie okolicznych pól[49]. W czasach powojennego niedostatku było to nie do przecenienia. Najważniejsze jednak było to, że na Maślicach mieszkało już sporo Dawidowiaków, w tym członkowie dalszej rodziny Władysława i Heleny. Nasza rodzina przeniosła się więc do Wrocławia w 1952 r. i doczekała się dalszego potomstwa. W sumie Władysław i Helena mieli siedmioro dzieci, z których sześcioro żyje do dziś i wszyscy mieszkają we Wrocławiu. Oboje nasi pradziadkowie już nie żyją, ale na Maślicach mieszka obecnie także nasza babcia Teresa, a jej najmłodsza siostra, nasza stryjeczna babcia Maria, ciągle mieszka z rodziną w oryginalnym domu swoich rodziców. W nim też poznaliśmy naszą prababcię Helenę.
Reakcje repatriantów na nowe środowisko były bardzo zróżnicowane. Niektórzy uważali poniemieckie za lepsze jakościowo od tego, co pozostawili za sobą. Inni czuli jedynie nienawiść do wszystkiego, co niemieckie i w ogóle nie czuli się jak u siebie w dawnych domach „wroga”. Wiele wspomnień wypędzonych mówi o „wymiataniu niemieckości". Po przyjeździe wielu Polaków zabrało się za gruntowne sprzątanie opuszczonych domów, zdzierając tapety i przemalowując ściany, aby usunąć z nich wszelkie ślady po Niemcach[46]. W każdym razie nostalgia i tęsknota za ojczyzną były wszechobecne. Nie zawsze jednak było tak, że przesiedleńcy po przyjeździe zajmowali puste domy; w niektórych przypadkach nadal mieszkali w nich Niemcy. Mieszkańcy wschodniej Polski doświadczyli zarówno okupacji niemieckiej, jak i sowieckiej i postrzegali tę drugą jako większe zagrożenie. Niektórzy przesiedleńcy mieszkali razem z niemieckimi właścicielami w jednym domu przez wiele miesięcy, często pokojowo, i przyzwyczaili się do siebie nawzajem. Fakt, że jedni i drudzy musieli doświadczyć utraty ojczyzny, pozwalał im lepiej się rozumieć[47].
Ilustracja 12. Akt nadania gospodarstwa, Stanisław Klimasiewicz, Wołów 1947 r.
Ilustracja 13. Władysław i Helena Palica ze swoim synem w Krzyżowej, 1949 r.
Ilustracja 14. Władysław Palica (z prawej) z przyjacielem na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu, lata 50-te
[1] Mieszkańcy Dawidowa według inwentarza z 1682 r., obecnie w archiwum Dominikanów w Krakowie, za: Zielonka, Dariusz; Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 733.
[2] Wypis z aktu małżeństwa Antoniego Klimasiewicza i Franciszki Blicharskiej, 11 maja 1880 r., Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[3] Czołowski, Aleksander, Pomniki dziejowe Lwowa z archiwum miasta. T. 1, Najstarsza księga miejska, 1382-1389, Lwów, 1892, s. 56.
[4] Zielonka, Dariusz; Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 21.
[5] Wawrzkowicz, Eugeniusz; Klink, Józef (opr.), Obrona Lwowa 1-22 listopada 1918. T. 3. Organizacja listopadowej obrony. Ewidencja uczestników walk. Lista strat, Lwów 1939, s. 352-354.
[6] Osęka, Piotr, Utrata mitu, w: Z Kresów na Kresy. Wielkie Przesiedlenie Polaków. ”Pomocnik historyczny Polityki” nr 4, Warszawa, 4/2016, s. 16.
[7] Zgórniak, Marian (red.), Wielka Historia Świata (Tom 11): Wielkie Wojny XX wieku (1914-1945), Kraków, 2006, s. 488.
[8] Recke, Michael; Remmers, Michael; Roeder, Corinna, Fakten oder Fantasie? Karten erzählen Geschichten! Ausstellung vom 4. Mai bis 1. Juli 2017 in der Landesbibliothek Oldenburg, Oldenburg, 2017, s. 112-113.
[9] Zielonka, Dariusz, Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 556 i n.
[10] Świadectwo szkolne Heleny Klimasiewicz, rok szkolny 1938/39, XIII Państwowe Liceum i Gimnazium we Lwowie, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[11] Świadectwo szkolne Heleny Klimasiewicz, rok szkolny 1940/41, Niepełna Szkoła Średnia w Dawidowie, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[12] Zgórniak, Marian (red.), Wielka Historia Świata (Tom 11): Wielkie Wojny XX wieku (1914-1945), Kraków, 2006, s. 606 i n.
[13] Wspomnienia Kazimiery Kozłowskiej, z domu Bryckiej, 05.01.2021, za: Zielonka, Dariusz; Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 574.
[14] Zgórniak, Marian (red.), Wielka Historia Świata (Tom 11): Wielkie Wojny XX wieku (1914-1945), Kraków, 2006, s. 500.
[15] Potwierdzenie dostawy mleka, Stanisław Klimasiewicz, Dawidów, 10.02.1944 r., Archiwum rodzinne rodziny Klimasiewicz.
[16] Zielonka, Dariusz, Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 580 i n.
[17] Brzoza, Czesław; Sowa Andrzej Leon, Wielka Historia Polski. Tom V. Polska w czasach niepodległości i II wojny światowej (1918-1945). Od Drugiej do Trzeciej Rzeczypospolitej (1945-2001), Warszawa, 2003, s. 331.
[18] Siekierka, Szczepan; Komański Henryk; Bulzacki, Krzysztof, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim 1939-1947, Wrocław 2006, s. 617 i n.
[19] Zgórniak, Marian (red.), Wielka Historia Świata (Tom 11): Wielkie Wojny XX wieku (1914-1945), Kraków, 2006, s. 694 i n.
[20] Zielonka, Dariusz, Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 626 i n.
[21] Halicka, Beata, Polski Dziki Zachód: Przymusowe migracje i kulturowe oswajanie Nadodrza, 1945-1948, Kraków, 2015, s. 183.
[22] Hryciuk, Grzegorz, Przesiedleńcy. Wielka Epopeja Polaków, 1944-1946, Kraków, 2024, s. 224 i n.
[23] Zielonka, Dariusz, Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 650 i n.
[24] Zielonka, Dariusz, Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 656.
[25] Gulewicz, Józef, relacja 2012-12-19 PL OPiP III-1-7-200, s. 12 i n., Centrum Historii Zajezdnia, Wrocław.
[26] Karta ewakuacyjna, Roman Kotiuszko, 05.04.1946 r., Dawidów, Archiwum rodzinne rodziny Klimasiewicz.
[27] Hryciuk, Grzegorz, Przesiedleńcy. Wielka Epopeja Polaków, 1944-1946, Kraków, 2024, s. 278.
[28] Opis mienia pozostawionego Nr. 7687/Win., Maria Klimasiewicz, Dawidów, 1946 r., Archiwum rodzinne rodziny Klimasiewicz.
[29] Kulczycka, Józefa, wywiad ze świadkiem epoki, 28.12.2024, Stare Kurowo, 23:45, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[30] Gulewicz, Józef, relacja 2012-12-19 PL OPiP III-1-7-200, s. 12, Centrum Historii Zajezdnia, Wrocław.
[31] Lis, Ryszard, relacja 2012-12-04 PL OPiP III-1-7-198, s. 11, Centrum Historii Zajezdnia, Wrocław.
[32] Jakimowicz, Marcelina, Świat, który już nie istnieje. Polskie i ukraińskie opowieści biograficzne (1918-1956), Wrocław, 2022, s. 224.
[33] Wyciąg z aktu małżeństwa Władysława Palica i Heleny Klimasiewicz, 21.04.1946 r., Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[34] Instrukcja handlowa i taryfowa dla transportu nr 4575, Pyskowice, 14.04.1946, Archiwum rodzinne rodziny Zielonka.
[35] Wspomnienia Heleny Padyasek, z domu Mazur, za: Zielonka, Dariusz; Dawidów koło Lwowa; Ząbki, 2021, s. 654.
[36] Romana, Szehidewicz, relacja 2012-12-14 PL OPiP III-1-7-201, s. 18, Centrum Historii Zajezdnia, Wrocław.
[37] Jakimowicz, Marcelina, Świat, który już nie istnieje. Polskie i ukraińskie opowieści biograficzne (1918-1956), Wrocław, 2022, s. 226.
[38] Kulczycka, Józefa, wywiad ze świadkiem epoki, 28.12.2024, Stare Kurowo, 12:43, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[39] Kulczycka, Józefa, wywiad ze świadkiem epoki, 28.12.2024, Stare Kurowo, 13:02, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[40] Mieszkali tam: nasz prapradziadek Wojciech Palica z żoną Agnieszką z domu Pękalską, ich syn Władysław Palica z żoną Heleną z domu Klimasiewicz (nasi pradziadkowie), dziadek Heleny Antoni Klimasiewicz, jej kuzynka Emilia Cużytek z domu Klimasiewicz z dwoma synami Adamem i Stanisławem, jej siostra Waleria Klimasiewicz i mąż jej zmarłej siostry Franciszki Młotek z domu Klimasiewicz, Józef Młotek, z dwojgiem dzieci Romualdą i Kazimierzem.
[41] Halicka, Beata, Polski Dziki Zachód: Przymusowe migracje i kulturowe oswajanie Nadodrza, 1945-1948, Kraków, 2015, s. 220 i n.
[42] Kulczycka, Józefa, wywiad ze świadkiem epoki, 28.12.2024, Stare Kurowo, 21:15, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[43] Dekret z dnia 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich, https://dziennikustaw.gov.pl/D1946013008701.pdf, dostęp 7.01.2025.
[44] Romana, Szehidewicz, relacja 2012-12-14 PL OPiP III-1-7-201, s. 19, Centrum Historii Zajezdnia, Wrocław.
[45] Akt nadania gospodarstwa nr 39/4126, Stanisław Klimasiewicz, 12.12.1947 r., Wołów, Archiwum rodzinne rodziny Klimasiewicz.
[46] Kuszyk, Karolina, In den Häusern der Anderen. Spuren deutscher Vergangenheit in Westpolen, Berlin, 2022, s. 44 i n.
[47] Jakimowicz, Marcelina, Świat, który już nie istnieje. Polskie i ukraińskie opowieści biograficzne (1918-1956), Wrocław, 2022, s. 247 i n.
[48] Kulczycka, Józefa, wywiad ze świadkiem epoki, 28.12.2024, Stare Kurowo, 19:35, Archiwum rodzinne rodziny Palica.
[49] Harasimowicz, Jan (red.), Encyklopedia Wrocławia, Wrocław, 2006, s. 519.